Z okazji Nocy Bibliotek w Sopotece zorganizowaliśmy koncert, grę miejską dla dzieci oraz konkurs na Facebooku z książkami do wygrania.
Jeśli chodzi o konkurs, to można mówić o pełnym sukcesie. Przygotowaliśmy sześć książek, które opakowaliśmy w szary papier, a następnie opatrzyliśmy je podpowiedziami w formie haseł i kolaży. Zadanie polegało na odgadnięciu tytułów - osoby, którym się ta sztuka udała, wygrywały książkę. Konkurs cieszył się sporym zainteresowaniem wśród osób śledzących nas na Facebooku, otrzymaliśmy też pochwały za pomysł i wykonanie (czytelnikom spodobały się zwłaszcza kolaże wykonane przez naszego zdolnego kolegę z pracy). Planujemy zorganizować podobną atrakcję za rok.
Gra miejska "Łowcy Śniących Książek" inspirowana książką Waltera Moersa udała się znakomicie, choć nie obyło się bez poważnych błędów, które w przyszłości koniecznie trzeba będzie wyeliminować. W zabawie wzięło udział dziesięcioro dzieci w wieku od 6 do 10 lat; w wędrówce po ulicach Sopotu towarzyszyła nam także mama jednego z uczestników. Gra rozpoczęła się w naszej Sopotece, czyli Twierdzy Smoków. Pierwsze zadanie, z jakim spotkały się dzieci, polegało na rozwiązaniu kilku zagadek i odgadnięciu imienia smoka śpiącego gdzieś w bibliotece. Dzieci bardzo dobrze poradziły sobie z rozwiązaniem łamigłówek, choć zauważyłam, że postać Ani z Zielonego Wzgórza, której imię stanowiło rozwiązanie jednej z zagadek, jest im prawie nieznana - to jedna z kwestii, które trzeba zrzucić to na karb różnic pokoleniowych. W nagrodę za dobrze wykonane zadanie dzieci otrzymały cukierki, a następnie obudziły smoka, którym była koleżanka z innej naszej sopockiej filii, Miniteki. Smok wręczył dzieciakom mapy naszej podróży,a potem małe łapki opsypane zostały smoczym pyłem (brokatem) i wszyscy razem wyruszliśmy po przygodę.
Kolejną stacją naszej podróży była pobliska naleśnikarnia nazwana użytek naszej gry "Naleśnikiem Sylabicznym". Tu dzieci miały odgadnąć przepis na ulubione ciastka smoka, co także udało się im bez większych trudności. W nagrodę poczęstowaliśmy je ciasteczkami w kształcie smoków. Od pań pracujących w kawiarni otrzymały ponadto gry zręcznościowe, co było bardzo miłe, choć przysporzyło małych utrudnień - dzieci trzymały już w rączkach mapy i gry, a my jako organizatorki nie przygotowałyśmy żadnych siatek czy torebek, w których mogłyby gromadzić swoje skarby; trzeba będzie o tym pamiętać w przyszłym roku przy okazji organizowania podobnej zabawy.
Trzecim przystankiem była przestrzeń wokół kawiarni "Projektowa" ("Oberża Łowców Książek"), gdzie dzieci szukały ukrytych pudełek z kolorowankami. To zadanie także udało im się wykonać bez większego trudu, choć myślę, że w przyszłym roku musimy sprytniej ukryć ewentualne skarby, żeby małym uczestnikom rozwiązywanie zadań zabrało nieco więcej czasu.
W końcu dotarliśmy do głównej siedziby naszej sopockiej biblioteki, czyli do "Miasta Śniących Książek". Najpierw dzieci bawiły się w "Księgogrodzie" - ogrodzie otaczającym budynek. Tu czekała na nie zabawa w formie podchodów - musiały rozwikłać kilka zagadek, popisać się znajomością filmów i książek, w których występują smoki, jak również odnaleźć ukryty skarb. Ze wszystkim poradziły sobie bardzo dobrze. Po odszukaniu skarbu przyszła kolej na wykorzystanie jego zawartości, a były nią kolorowanki z postacią towarzyszącego nam smoka Zadymka. Tu przydały się gry zręcznościowe, które dzieciaki dostały od pań z kawiarni - te, które szybciej pokolorowały obrazek, dzięki grom się nie nudziły. Po zajęciach artystycznych przeszedł czas na nauczenie się rymowanki, jaką od dzieci usłyszeć miał tajemniczy Król Cieni. Mali uczestnicy zabawy popisali się umiejętnościami lektorskimi, wkrótce więc udaliśmy sie na strych, "Poddasze Niebezpiecznych Książek" - ostatni punkt na naszej mapie.
Na poddaszu czekał już na dzieci Król Cieni, który przeczytał im fragmenty "Miasta Śniących Książek" Waltera Moersa. Dzieci czuły się chyba nieco onieśmielone postacią mrocznego króla, bo zachowywały się cicho i całkiem grzecznie; wysłuchały przygotowanych fragmentów we względnym spokoju. Na zakończenie zabawy dzieci mogły spojrzeć na Księgogród z lotu ptaka i otrzymały zakładki oraz naklejki z logo Nocy Bibliotek.
Łyżką dziegdziu w beczce miodu była jednak sytuacja, jaka spotkała nas na koniec. Nie dookreśliłymy z koleżanką gdzie należy odebrać dzieci po zakończeniu zabawy i dwoje rodziców stawilło się po swoje pociechy do Sopoteki, a nie do Miniteki, czemu towarzyszył niepotrzebny stres i nerwy. Płynie stąd cenna nauka, żeby dookreślać takie kwestie, oszczędzajac tym samym niepotrzebnego niepokoju organizatorom i uczestnikom.
Ostatnim punktem programu naszej Nocy Bibliotek był koncert Piotra Jana Ulatowskiego, który zaprezentował nam utwory Ernesta Brylla w swojej autorskiej aranżacji. Na wydarzenie stawiło się niewiele osób, ale można uznać to za plus, ponieważ niewielka ilość słuchaczy (ok. 10 osób) przyczyniła się do stworzenia kameralnej atmosfery, z czego również artysta zdawał się być zadowolony.
Noc Bibliotek 2017 w Sopotece można uznać za jak najbardziej udaną.
Karolina Osowska vel Pani Rdza, młodsza bibliotekarka z Sopoteki